Iron Maiden - "A Matter of Life and Death" (2006)
„A Matter of Life Aad Death” (pol. „Sprawa/Kwestia życia i śmierci”) zespołu Iron Maiden, jest dla mnie albumem szczególnie istotnym. Razem z „Killers” (drugi album studyjny Iron Maiden) miały na mnie, jako słuchaczkę, szczególny wpływ. To właśnie za sprawą tych dwóch wydawnictw zostałam wprowadzona w świat heavy metalu.
24 grudnia 2006 r. To właśnie tamtego szczególnego dnia jednym z prezentów dla mnie przeznaczonych był czternasty już krążek studyjny brytyjskiej legendy heavy metalu. W tamtym okresie „A Matter…” był najnowszą propozycją zespołu, ponieważ ów krążek ukazał się na rynku zaledwie kilka miesięcy wcześniej, w sierpniu. A dokładniej: 25 sierpnia został wydany we Włoszech oraz w Finlandii, 28 sierpnia na całym świecie. Wyjątkiem okazały się być Stany Zjednoczone, Kanada oraz Japonia – tam krążek pojawił się na sklepowych półkach dopiero 5 września.
Wydawnictwo składa się z dziesięciu utworów (moje wydanie składa się z dwóch płyt, na drugą płytę składają się bonusowe smaczki, jest to zapis w formacie DVD). Dziesięć utworów… Można powiedzieć, że to niewiele, jednak czas trwania zdecydowanej większości z nich sprawia, że „A Matter…” jest albumem wyróżniającym się długością (trzecia z kolei pod tym względem). Progresywny heavy metal – tak bym określiła to, co zespół zaserwował nam na tej wyjątkowej płycie. Wyjątkowej, bo niesamowicie mrocznej, dojrzałej, momentami bardzo ciężkiej, choć oczywiście to wciąż Iron Maiden, nikt nie miałby co do tego żadnej wątpliwości, bo przecież, Panowie i Panie, można lubić ten zespół albo i nie, jednak heavy metal spod znaku najpopularniejszego wykonawcy New Wave of British Heavy Metal, czyli Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, jest niezwykle charakterystyczny.
Wspomniałam wyżej, że zdecydowana większość utworów wyróżnia się długością.
Zatem jakie utwory składają się na tak zwaną mniejszość? Z pewnością jest to otwierający album „Different World”, w którym brak nawet charakterystycznych dla zespołu zmian tempa. Pomimo tego braku bardzo go lubię. Ba, jest jednym z moich ulubionych utworów na płycie!
Drugim wyjątkiem jest piosenkowy - choć nie brzmi to dobrze w przypadku zespołu tego typu - „Out of the Shadows”. Jeśli miałabym na siłę wybrać z tej płyty utwór, który miałby zostać określony hitem w komercyjnym tego słowa znaczeniu, bez wątpienia byłby to wspomniany numer, właśnie ze względu na ów piosenkowość. Należy jednak pamiętać, że to w dalszym ciągu jest Iron Maiden, więc… nawet wyróżniający się konwencją „Out of…” uwielbiam. Wspaniała, przyjemna dla ucha metalowa ballada. I może właśnie za tę odmienność od reszty? Wokal Bruce’a Dickinsona, sposób, w jaki śpiewa ten utwór… Ciarki przechodzą mi po plecach.
Co z singlami promującymi wydawnictwo? Pierwszym z nich był „The Reincarnation of Benjamin Breeg”, który ukazał się na małej płycie 14 sierpnia 2006 r. Pamiętam, jak w czasach, gdy otrzymałam tę płytę, a byłam wtedy nastoletnią dziewczyną, tytuł tego utworu zaintrygował mnie na tyle, by właśnie to na nim zatrzymać swoje spojrzenie na dłużej. Tytuł utworu współgra z tym, co usłyszymy: jest to z pewnością jedna z najlepszych kompozycji na albumie. Rozpoczyna się niewinnie, spokojnie, by w miarę upływu czasu „powalić” słuchacza ciężkością gitarowych riffów. Z pewnością jest to jedna z moich ulubionych kompozycji nie tylko na omawianej płycie, ale i w całej dyskografii Brytyjczyków.
Panie i Panowie, pragnę tylko przypomnieć, że w tym zespole za gitary elektryczne chwyciło aż trzech gitarzystów! Adrian Smith, Dave Murray oraz Janick Gers – Panowie, czapki z głów! Chylę czoła dla tego, co robicie!
Drugim singlem był odmienny, jak wspomniałam powyżej, „Different World”. Ukazał się on na małej płycie dużo później – 14 listopada 2006 r.
Mamy na płycie chociażby „These Colours Don’t Run”, który następuje tuż po „Different World”, i jest już tym typowym, „właściwym” dla Ironów utworem. Czytaj: charakterystyczne zmiany tempa.
W czasach, gdy otrzymałam tę płytę, był jednym z najczęściej odtwarzanych przeze mnie utworów tego zespołu. Obecnie mam w zwyczaju odtwarzanie całości albumów muzycznych, nie poszczególnych utworów, toteż aktualnie na mojej prywatnej liście „Najczęściej odtwarzanych” znajdziecie tytuły płyt/kaset.
Nicko McBrain i jego charakterystyczna, wychylająca się na pierwszy plan, perkusja. Zresztą podobnie sytuacja wygląda w przypadku gitary basowej Steve’a Harrisa. I to jest kolejny powód, dla którego uwielbiam brzmienie tego zespołu. Sekcja rytmiczna nie „ginie” w zalewie gitar elektrycznych (przypominam, że w tym zestawie mamy aż trzy!), mało tego, jest równorzędnym graczem. A Bruce Dickinson? Może niech jedynym komentarzem będzie fakt, że nazywano go „Syreną alarmową”. Najsłynniejszy, bo przecież nie jedyny, wokalista Żelaznej Dziewicy.
A co z zawartością tekstową? Tematyka skupia się wokół wojny, religii oraz przemijania.
Krótko: teksty swoją zawartością współgrają z mroczną, posępną muzyką.
„The Longest Day”, czyli operacja Overlord, która datuje się na 6 czerwca 1944 r. Alianci rozpoczęli największą w czasie II wojny światowej operację desantową – lądowanie na plażach w Normandii. Jej celem było utworzenie nowego frontu w Europie Zachodniej przeciwko Niemcom.
„Brighter Than A Thousand Suns”; traktuje on o powstaniu bomby. Wers „Whatever would Robert have said to his God” odnosi się do Roberta Oppenheimera, amerykańskiego fizyka i twórcy bomby jądrowej.
„Bombowce wypuszczają bez odwołania
Minuty ostrzeżeń, nim pociski spadną
Popatrz na swoje ostatnie niebo
Domyślając się, że nie będzie czasu na płacz”.
Ot, tak właśnie wygląda tematyka utworów na płycie. Raczej nie napawa optymizmem…
Co ciekawe, trasa promująca album okazała się być równie wyjątkowa: zespół, z pewnością zdając sobie sprawę z ryzyka, postanowił w całości zagrać utwory z albumu na żywo! Tak, lista utworów tamtej trasy obejmowała po prostu odegranie w całości nowej propozycji muzycznej na żywo, tym samym rezygnując z „przebojów”! Steve Harris i reszta zainspirowali się tradycjami legend art rocka lat 70. XX w. Jaki wpływ na sprzedaż koncertów z tej trasy miała ta, jakby nie było, kontrowersyjna decyzja? Czy zespół na tym stracił? Przykład: w samej Szwecji 60 tys. biletów na cztery koncerty halowe sprzedano w… 45 minut. Odpowiedzcie sobie sami.
Kolejną ciekawostką jest fakt, że „A Matter Of Life And Death” nie został… zremasterowany.
Shirley: „Rozmawiałam z ‘Arrym [Stevem Harrisem, basistą Iron Maiden] w piątek, który zdecydował, że nie zmasteruje albumu Iron Maiden. .. Oznacza to, że usłyszysz nowy album dokładnie tak, jak brzmiał w studiu, bez dodatkowego EQ, kompresji, analogowego poszerzenia itp. I muszę powiedzieć, że jestem całkiem zadowolona z końcowego rezultatu”.
Muszę przyznać, że nie jestem osobą, która przykuwa zbytnio uwagę do okładek albumów muzycznych (identycznie wygląda to w przypadku okładek książek), ponieważ istotne jest dla mnie wnętrze, muzyka. Ale to, co widnieje na okładce albumu Ironów, to jeden z wyjątków potwierdzających regułę. Ogromny czołg, a wokół niego skupieni żołnierze-kościotrupy. Bardzo wymowne…
Okładkę zaprojektował Tim Bradstreet, amerykański artysta, jak się okazało, miłośnik zespołu. Praca nad okładką okazała się być, jak sam przyznał: „Jednym z moich najśmielszych marzeń”.
Opinie odnośnie tej płyty są zróżnicowane. Zdecydowanie większość miłośników zespołu na podium stawia pierwsze, klasyczne albumy, z kolei dla mnie to „A Matter Of Life And Death” jest jednym z albumów, który na mojej prywatnej liście ulubionych stawiam na podium, choć nie neguję faktu, iż jest trudniejszy w odbiorze.
Uwielbiam te „dłużyzny”, jak niektórzy negatywnie określają czas trwania poszczególnych utworów, jestem również zwolenniczką klimatu, mroku, który nadaje charakter albumowi.
Pomimo zróżnicowanej opinii warto dodać, iż „A Matter…” jest pierwszym albumem Brytyjczyków, który znalazł się w pierwszej dziesiątce amerykańskiej listy przebojów Billboardu.
Jakby tego było mało okazało się, że w ciągu pierwszego tygodnia od premiery sprzedano ponad milion egzemplarzy na całym świecie! W Indiach był najlepiej notowanym albumem rockowym, uplasował się na czwartej pozycji. Co ciekawe, zmieniło się to po wydaniu kolejnego albumu Brytyjczyków pt. „The Final Frontier”, który zdobył… pierwsze miejsce. Maideni pobili swój dotychczasowy wynik.
Komentarze
Prześlij komentarz