Gdy pomyślę o tej wokalistce z "kolorowym" pseudonimem, na myśl przychodzi mi jedno słowo - dzieciństwo. Tym - a raczej - przede wszystkim tym jest dla mnie P!nk. Po co nam wehikuł czasu, skoro mamy nagrania muzyczne? Ostatnio (obok Avril Lavigne) wręcz namiętnie zasłuchuję się w jej nagraniach. Czy to znaczy, że zaczynam obawiać się starości? Mam dopiero dwadzieścia osiem lat, ale coraz częściej powracam pamięcią do beztroskich chwil dzieciństwa. I podobnie jak w przypadku Avril - nigdy nie zasłuchiwałam się w jej utworach - znałam tylko największe przeboje. I tak jak w przypadku kanadyjskiej artystki - lepiej późno niż wcale. ;) Amerykańska wersja i pierwsza brytyjska edycja liczy sobie czternaście utworów (moje wydanie zawiera dodatkowy utwór pod tytułem "Catch - 22" ). Plusem albumów tej artystki jest na pewno ilość piosenek na płycie; na każdym jest ich sporo. Dwudziestodwuletnia wówczas P!nk do współpracy nad albumem zaprosiła Lindę Perry - wokalistkę znaną