Anita Lipnicka - "Hard Land of Wonder" (2009)

 

Anita Lipnicka w swojej karierze miała kilka nowych początków. Jeden z nich nastąpił chociażby w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy to wokalistka zdecydowała się na opuszczenie bijącego rekordy popularności zespołu Varius Manx, tym samym rozpoczynając karierę solową.

Jeszcze inny nastąpił wraz z płytą „Moje oczy są zielone”, była to pierwsza solowa płyta Anity nagrana w Polsce. Dziś będzie o kolejnym nowym początku, czyli płycie „Hard Land of Wonder”.


   Na następcę wspomnianego albumu „Moje oczy są zielone”, fani wokalistki byli zmuszeni poczekać aż dziewięć (!) lat. Nie znaczy to jednak, że przez dziewięć ostatnich lat Anita nie zajmowała się muzyką, wręcz przeciwnie. Jej solowa kariera została zawieszona na rzecz duetu Anita Lipnicka i John Porter. Pomiędzy płytą „Moje oczy…” a „Hard Land of Wonder” ukazało się kilka krążków wspomnianego duetu. A więc na rok dwa tysiące dziewiąty przypadał kolejny nowy początek w karierze: pierwsza solowa płyta od lat. A jakby tego było mało, była to pierwsza solowa płyta Anity w pełni zaśpiewana w języku angielskim. Jeszcze jedno: „Hard Land…” to W PEŁNI autorskie dzieło byłej wokalistki Varius Manx. To właśnie Anita w całości odpowiada za teksty oraz muzykę na płycie. Należy dodać, że to już kolejny jej pierwszy raz. 

Album ukazał się na rynku muzycznym 13 listopada 2009 r., a na jego zawartość składa się jedenaście kompozycji. W odróżnieniu od płyty „Moje oczy…”, która została nagrana w Polsce, Anita zdecydowała się na powrót do Anglii, i to właśnie tam, przy pomocy muzyków sesyjnych (i to nie byle jakich!), nagrała wspomniane kompozycje. Krążek został zdominowany przez akustyczne brzmienia. 

Płytę wypełniają dźwięki fortepianu, za który odpowiada sama Anita, kontrabasu, kwartetu smyczkowego, oszczędną grą perkusji, jak i dźwięków nieoczywistych, wymienię chociażby:

banjo, puzon, weissenborn, pedal steel… Jakież to wszystko intymne i nastrojowe!

„Hard Land…” promowały dwa single. Pierwszy z nich zatytułowany „Car Door” ukazał się 20 października 2009 r., z kolei drugi z nich nosi tytuł „You Change Me”, premiera singla odbyła się 26 lutego 2010 r. Warto wspomnieć, że pomimo, iż "Lovely Fake" nie uzyskało statusu singla, do niego również powstał teledysk. Minimalistyczny, owiany tajemnicą, skupiający się na tym, co naprawdę istotne - na muzyce oraz pieszczotliwym wokalu Anity. Pod teledyskiem do tego utworu trafiłam na ciekawy komentarz użytkownika o nicku @yoickgroup:

"Odlot! Totalnie genialne. Kultowy cytat z Twean Peaks Davida Lyncha - "Sowy nie są tym, czym się wydają" - pasuje tutaj "jak ulał"..."


Pod teledyskiem promującym pierwszy singiel, znalazłam ciekawy komentarz jednego z użytkowników serwisu YouTube. @miroslawczajka3577 napisał:

„Wczoraj usłyszałem to w Radiu Paradise. Pomyślałem – Sarah Maclachlan…? A tu proszę – nasza Anita! To chyba pierwszy utwór polskiego wykonawcy jaki usłyszałem w tym radiu. Dla nie zaznajomionych z tematem: jest to ogólnoświatowe radio internetowe o znakomitej jakości dźwięku nie zniekształconej fatalnymi procesorami dźwięku jak w stacjach UKF, DAB czy satelitarnych o repertuarze muzycznym z najwyższej półki. Gratuluję Anita”.

Muszę dodać, że teledysk do utworu jest przepiękny. Mroczny, ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie rodzi w odbiorcy uczucia niepokoju, wręcz przeciwnie, w obrazie dominuje spokój, melancholia… Moją uwagę zwróciła również końcowa scena: jeden z zabytkowych pojazdów zaparkowany pośrodku pola. Miłośniczce starych pojazdów – bo właśnie za taką się uważam – bardzo przypadł do gustu ten obrazek.


Przeglądając sekcję komentarzy pod utworami z „Hard Land…”, nie sposób nie dostrzec, że Anita może pochwalić się rzeszą zagranicznych fanów, co zresztą nie dziwi: Anita perfekcyjnie posługuje się językiem Szekspira. Zresztą rok po polskiej premierze płyty, trafiła również i na zagraniczny rynek. Przypomnę, że Anita liczyła na to, że tak właśnie się stanie:

„Dlaczego po angielsku? Po pierwsze nie ukrywam, że marzy mi się wydać tę płytę także poza granicami naszego kraju. Śpiewając po polsku, znacznie ograniczyłabym sobie na to szanse. Poza tym, rzeczy, o których opowiadam są tak osobiste, że aż wstyd byłoby mi o nich śpiewać w języku ojczystym! Kto ma ochotę, niech sięgnie po słownik i sobie to wszystko rozszyfruje. Taka drobna zagadka kryminalna”. 



Trudno cokolwiek więcej napisać o tym, co można usłyszeć na „Hard Land of Wonder” – tego trzeba posłuchać. Już sam tytuł płyty doskonale podpowiada, czego możemy się spodziewać. 



Z wielką przyjemnością zapraszam Was do „Surowej krainy cudowności”. 

Dodam od siebie, że nieprzypadkowo wybrałam opublikowanie tejże recenzji właśnie dzisiaj:

klimat płyty idealnie wkomponowuje się w obecny miesiąc. Bo właśnie taka jest ta płyta:

tajemnicza, pełna melancholii i magii…


   „Hard Land of Wonder” została brawurowo przyjęta przez opinię publiczną. W 2010 roku płyta uzyskała status złotej, a jakby tego było mało, została doceniona przez branżę muzyczną.

W 2010 r. album został nagrodzony Fryderykiem w kategorii: Album roku: piosenka poetycka. 


Ocena:

5/5



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)