Queen - "Greatest Hits II" (90s)

 

   Muzyka zarejestrowana na kasecie magnetofonowej. Ten nośnik muzyczny przywodzi na myśl minioną już epokę, mi kojarzy się przede wszystkim z latami 90., gdy w drugiej ich połowie, będąc jeszcze małą dziewczynką, chodziłam po podwórku z walkmanem, zaś z słuchawek wybrzmiewały przeboje typu: „Hej bystro woda, bystro wodzicka, pytało dziewczę o Janicka” czy „Idziy dysc, idzie dysc, idziy siklawica…”. Koszmar! Oczywiście ten „koszmar” należy rozumieć z dzisiejszej perspektywy. Jak mogłam słuchać tego kiedykolwiek? Na swoją obronę dodam, że w 1999 r. byłam zaledwie siedmioletnią dziewczynką. Oczywiście nie mam zamiaru tutaj nikogo urazić. Kwestia gustu. Dla mnie tego typu utwory są koszmarkami. Zostawmy to, pora przejść do meritum.

   Kasety, czyli mój pierwszy fizyczny nośnik muzyczny. Queen – mój pierwszy zespół rockowy. Wszystko pasuje. Od tego zespołu rozpoczęła się moja przygoda z muzyką rockową, która trwa już siedemnaście lat. Wydawnictwo, o którym będzie dziś mowa to dwukasetowa muzyczna uczta, która zwie się „Greatest Hits II”. I znów te składanki z największymi przebojami… Nie przepadam za nimi, staram się omijać szerokim łukiem. Za dużo tego. Te wszechobecne „największe przeboje”, „greatest hitsy” właśnie, „ballady”, „the best ofy”… Naprawdę, głowa od tego boli.

Poza tym – a może przede wszystkim! - stawiam na te właściwe albumy, jakkolwiek to zabrzmi, czyli te studyjne, pełne albumy, nie zbiór z mniejszymi lub większymi hitami. Uważam, że jeśli naprawdę chcemy poznać muzykę danego zespołu, ocenić ją, z pewnością nie powinno sięgać się po zbiór składanek. Składanki są w porządku, jeśli chcemy tak mniej więcej usłyszeć o co się w muzyce danego zespołu rozchodzi, jak ona brzmi albo w przypadku – posłużę się tutaj przykładem Starego Metalowca (pasjonata muzyki metalowej), gdy w jednym z postów stwierdził, że posiada jeden pełny album oraz składankę z największymi hitami Red Hot Chili Peppers, ponieważ stwierdził, że takowa zdecydowanie mu wystarczy, nie czuje potrzeby, by zagłębić się w muzykę tego zespołu. O właśnie.

Skąd więc w mojej kolekcji płyt i kaset składanka (w dodatku numer II! Aż strach pomyśleć, ile tego jeszcze jest, przecież to są jedne i te same utwory! Nie dość, że mamy je na tych pierwotnych albumach, to w dodatku na masie innych składanek) z hitami Queen? Kiedyś, w latach dwutysięcznych, gdy jeszcze nie byłam wytrawną kolekcjonerką, zapragnęłam mieć u siebie jak najwięcej płyt/kaset z utworami Queen. Padło na kasety. Allegro.pl i oferta kilkunastu kaset Queen od jednego ze sprzedawców! Czy ów sprzedawca posiadał status Super Sprzedawcy? ;) Nie pamiętam. Marzyło mu się sprzedanie wszystkich za jednym zamachem. Tzw. piraty (dla niewtajemniczonych: pirackie wydania) też tam chyba były. Z tych kilkunastu kaset Queen obecnie nie zostało mi zbyt wiele. Nie mam pojęcia, co się stało zresztą. Co zostało ?Ano ten „grejts hits numer 2” chociażby. Trzeba przyznać, że to dwupłytowe wydanie prezentuje się naprawdę ładnie. :) Nie chciałabym, żeby i ono mi zaginęło, to z pewnością. :)

Na kasecie z numerem 1 znajdziemy osiem przebojów zespołu, przy czym należy dodać, że skoro mowa o kasetach, obecne są na nich dwie strony: A oraz B. W przypadku pierwszej, zarówno na stronie A jak i B, znajdziemy po cztery utwory. Cóż tam się na niej znajduje? A chociażby przepiękny, przenikający do głębi, rozrywający serce utwór „Who Wants To Live Forever”.

Ballada została stworzona przez Briana Maya, gitarzystę zespołu. Pierwotnie utwór pojawił się na albumie „A Kind of Magic”, który ukazał się w 1986 r. Utwór został skomponowany na potrzeby filmu „Highlander” (pol. „Nieśmiertelny”). Brian skomponował ją na tylnym siedzeniu swojego samochodu po tym, jak obejrzał we wspomnianym filmie scenę śmierci kobiety głównego bohatera.

Pierwszą zwrotkę zaśpiewał sam kompozytor, natomiast druga zwrotka przypadła głównemu wokaliście zespołu, czyli nieodżałowanemu Freddiemu Mercury’emu. Co ciekawe, w utworze możemy usłyszeć również orkiestrę symfoniczną. 



„Headlong” (utwór pochodzi z albumu „Innuendo”, który ukazał się w 1991 r.) oraz „I Want It All” (utwór pochodzi z albumu „The Miracle”, który ukazał się w 1989 r.) to przykład klasycznych rockowych kompozycji. Queen słynął z wielu muzycznych odcieni, jednak to rock był tą dominującą barwą. 

„Under Pressure”, czyli wielki hit zespołu, który pochodzi z albumu „Hot Space”. W tym przypadku mamy rok 1982, a Freddiemu Mercury’emu towarzyszy… David Bowie. 

Przyznać muszę, że nie jestem fanką Bowiego, ale w tym utworze na jego miejscu po prostu nie widzę nikogo innego. Rewelacyjny duet!

„I’m Going Slightly Mad” (pol. „Dostaję lekkiego świra”). Obejrzyjcie teledysk, jeśli jakimś cudem  nie widzieliście go do tej pory. Proszę. :D Utwór pochodzi z 1991 r., z albumu „Innuendo”.



„A Kind of Magic”; utwór pochodzi z albumu o tej samej nazwie. Rok 1986, podobnie jak wspomniane „Who Wants…”. Kompozycja o charakterze popowym, w dalszym ciągu emitowana w stacjach radiowych. Jedna z najsłynniejszych kompozycji w dorobku zespołu. Jeśli chodzi o moje zdanie, grupa ma zdecydowanie lepsze utwory. A teledysk? Magiczny. :) Jak sama nazwa wskazuje. ;)



Co tam się dzieje na drugiej kasecie? W przeciwieństwie do jedynki, zawiera ona dziewięć nagrań.

Strona A zawiera ich pięć, z kolei strona B – cztery.

 „Its’ a Hard Life”. Jak dla mnie, jedna z najlepszych kompozycji z drugiego etapu zespołu, czyli lat 80., tego bardziej popowego. Utwór pierwotnie ukazał się na albumie „The Works”. Rok 1984. 



Jeśli chodzi o typowe rockowe numery, na drugiej kasecie, podobnie jak w przypadku pierwszej, zamieszczone są dwa. Mowa o „Hammer to Fall”, który również ukazał się na wyżej wspomnianym albumie. Utwór rewelacyjnie sprawdzał się w wykonaniach na żywo. Odtwórzcie sobie wersję koncertową z albumu „Live Magic” chociażby. 

„One Vision” to utwór, który otwiera album „A Kind of Magic”, jest dwa lata młodszy w porównaniu z „Hammer to Fall”. 

„I Want to Break Free”, kolejny przedstawiciel popowego oblicza Królowej, podobnie jak w przypadku „A Kind of…” jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych utworów grupy.

Gdy byłam małą dziewczynką, w czasach, gdy jeszcze nie zaznajomiłam się z muzyką brytyjskiej formacji, ze słyszenia kojarzyłam właśnie „I Want to Break Free”, „A Kind of Magic”, „We Will Rock You” oraz „We Are The Champions”. W tym miejscu po raz kolejny namawiam do obejrzenia teledysku: muzycy jako draq queen? Na ten szalony pomysł wpadł perkusista zespołu, Roger Taylor. Teledysk jest parodią opery mydlanej pt. „Coronation Street”.





"The Show Must Go On" (pol. „Przedstawienie musi trwać”). Gdy spojrzeć na tytuł w kontekście tego, że nagrano go na ostatnie wydawnictwo przed śmiercią wokalisty, to aż ciarki przechodzą po ciele… Utwór z pewnością można przypisać do kategorii „Największe hity”, jednak w przeciwieństwie do chociażby „I Want to Break Free”, ten utwór odznacza się dostojnością, jakimś rodzajem powagi… Mimo, iż posiada status przeboju, który jest nadawany w rozgłośniach radiowych, z pewnością wyróżnia się swoją innością. Jest niesamowity. To jeden z kategorii tych utworów, które nigdy się nie znudzą. 



Nareszcie. „Innuendo”. Naprawdę trudno mi cokolwiek napisać o tej kompozycji, ponieważ żadne słowa nie oddadzą tego, jak GENIALNY jest to utwór. 1991 rok, płyta o tym samym tytule. tego powodu utwór jest podzielony jakby na części. Przynajmniej ja to tak odbieram. I ten przejmujący wokal Freddiego. Mając tę świadomość, że wokalista, by zaśpiewać ten utwór, cierpiał ogromnie (Mercury chorował na AIDS), mamy pełny obraz sytuacji. Dzięki tej świadomości utwór jeszcze bardziej zyskał na swojej genialności. Niesamowity, hipnotyzuje za każdym razem. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych utworów nie tylko w historii grupy, ale i jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek dane mi było usłyszeć. Jest to singiel numer jeden, czyli pierwsza zapowiedź albumu, który został wydany tuż przed śmiercią wokalisty. Tak wypowiedział się o nim Brian May:

"To będzie pierwszy singiel. Jest to trochę ryzykowne, może się udać albo nie".

Powiedzieć, że się udało, to tak, jakby nic nie powiedzieć.



   Zatem podsumujmy: jak zauważyliście, pominęłam kilka utworów. Jest to zabieg świadomy. Nigdy nie opisuję wszystkich utworów z albumów, bo nie o to w tym chodzi. Każda moja recenzja – oprócz podzielenia się moimi wrażeniami – jest zachętą do tego, by posłuchać danego wydawnictwa. Żadne słowa nie oddadzą brzmienia muzyki. 

Wydawnictwo składa się z czterech utworów z albumu „A Kind of Magic”, czterech utworów z albumu „The Works”, czterech utworów z albumu „The Miracle”, czterech utworów z albumu „Innuendo” oraz jednego z albumu „Hot Space”.



A jeśli rozpoczęłam ten wpis wstępem na temat kaset, to i podobnie go zakończę. Jak wspomniałam, kasety kojarzą mi się z poprzednią epoką, latami 90. Warto wspomnieć, że obecnie niektórzy wykonawcy decydują się na to, by wydawać swoje albumy także na kasetach magnetofonowych. Czy taki zabieg spowoduje powrót mody na te nośniki fizyczne? Przecież obecnie jesteśmy świadkami wielkiego powrotu płyt winylowych. Winyle, jak w przypadku poprzednich lat, są obecnie produkowane masowo, ponieważ popyt na nie jest ogromny. Czy taki sam los spotka kasety magnetofonowe? Być może, kto wie. Przecież moda ma to do siebie, że lubi powracać. A jeśli tak się stanie, z ogromną przyjemnością padnę „ofiarą” tejże mody. 

Póki co, mam u siebie kilkanaście kaset z lat, w których były one takim oczywistym, „naturalnym” nośnikiem służącym do zapisu dźwięków.

Wracając do wydawnictwa z największymi przebojami zespołu Queen – pomimo iż jest to składanka, dumnie stoi na półce. :) Dwukasetowe wydawnictwo wszak robi wrażenie. :)

Czy jest przeze mnie odtwarzane? Jeszcze jak! Mając na uwadze, że moja kompletna dyskografia Queen jest zapisana na płytach CD, a jestem posiadaczką walkmana, taka składanka jest na wagę złota. :)

Dzięki niej mam możliwość odsłuchu muzyki Queen poza miejscem zamieszkania. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)