Ania Dąbrowska - "Samotność po zmierzchu" (2004)

 


Co łączy Monikę Brodkę i Anię Dąbrowską? Bardzo wiele. Przede wszystkim udział w programie „Idol”. Z tą różnicą, że Brodka została laureatką trzeciej edycji z 2004 r., natomiast Ania została finalistką pierwszej edycji, która miała miejsce w 2002 r., plasując się na ósmym miejscu. Obydwie panie wypuściły na rynek swoje debiutanckie albumy w 2004 r., obydwie otrzymały za nie nominacje do Fryderyków, z tą różnicą, że finalnie Ania Fryderyka otrzymała. Tak. Fryderyk w kategorii Album roku pop. Co ponadto? Bogdan Kondracki, w latach 90. wokalista metalowego zespołu Kobong. Mężczyzna był producentem wczesnych albumów muzycznych obydwu pań.
„Rejs ‘72” oraz „Zima ‘81”. Pierwszy utwór należy do Moniki, natomiast drugi do Ani. O podobieństwach w rozwinięciu. ;)
I jeszcze jedno: obie panie mają za sobą współpracę. Ania napisała tekst do utworu „Miał być ślub…”, który ukazał się na drugim albumie Moniki. Utwór był jednym z singli promujących album  „Moje piosenki”, warto dodać, że stał się wielkim hitem. O „Moich piosenkach” napisałam już wcześniej, zachęcam do przejrzenia blogu. Powróćmy jednak do Ani, ponieważ to ona jest bohaterką tejże recenzji.



   23 lutego 2004 r. na rynek muzyczny trafił debiutancki album Ani Dąbrowskiej pod tytułem „Samotność po zmierzchu”. Tytuł przywodzi mi na myśl „Samotną w wielkim mieście” Kasi Kowalskiej, który zresztą ukazał się w tym samym roku. :) Bardzo fajny zbieg okoliczności, obydwa albumy uwielbiam. :) Na moją wersję albumu składa się dwanaście utworów, bo trzeba dodać, że moja wersja jest reedycją albumu. Wydawnictwo promowało pięć singli: „Tego chciałam” (5 stycznia 2004 r.), „Glory” (19 kwietnia 2004 r.), „Nie ma nic w co mógłbyś wierzyć” (19 kwietnia 2004 r.), „Charlie, Charlie” (14 czerwca 2004 r.) oraz „Inna” (27 września 2004 r.). Z pięciu singli szczególnym uznaniem cieszyły się trzy z nich:

„Tego chciałam”, która zresztą otrzymała nominację do nagrody Fryderyk w kategorii Piosenka roku (nawiasem mówiąc, piosenką roku 2004 okazała się być „Trudno tak (razem być nam ze sobą)” duetu Krzysztofa Krawczyka oraz Edyty Bartosiewicz). Pamiętam tę szeroką promocję: dowodem niech będzie to, że do tej pory, gdy tylko słyszę ten utwór, przed oczami staje mi Ania w fartuszku pokojówki. Dlaczego? Tak właśnie wyglądał teledysk do tej piosenki, którego telewizyjne stacje muzyczne z chęcią emitowały. Co o tej kompozycji napisali internauci?

„Ta piosenka jest niewiarygodna, ponadczasowa, doskonała. Brak mi słów, by napisać, jak bardzo ją uwielbiam. Towarzyszyła mi, gdy wylewałam morze łez, gdy byłam w największych życiowych dołach, gdy w rozpaczy brakowało słów, by cokolwiek wykrzyczeć. Jest fenomenalna. Dziękuję za nią.”

@noeemi83

„Pozwolę sobie skromnie zauważyć, że to jedno z lepiej wyprodukowanych polskich nagrań, jakie słyszałem. Dodatkowo ma fantastyczną gitarę basową i świetny, noir-jazzowy styl perkusji”.

@youwouldbetter





„Charlie, Charlie”. Jejku, ileż w tym utworze ładunku emocjonalnego! Ta piosenka jest jednym z dowodów na to, że utwór nie musi należeć do „żywych”, energicznych, by czuć było bijącą z niego energię, emocje. Wykonanie Ani chwyta za serce, wokalista sprawia, że zaczynam się czuć jak ta kobieta, ta biedna porzucona kobieta, która wyśpiewuje tęsknotę i miłość do mężczyzny. Obok „Tego chciałam” jest jednym z moich ulubionych utworów nie tylko z debiutanckiej płyty, ale z całego dorobku muzycznego wokalistki pochodzącej z Chełma. Co istotne, utwór jest coverem zespołu A Camp, prawdopodobnie opowiadał on o… kokainie. Charlie to w języku potocznym kokaina. Jednak wykonanie Ani prawdopodobnie odnosi się do mężczyzny. I właśnie to jest piękne w interpretacjach. Tekst można rozumieć na swój sposób, i nie ma w tym niczego niewłaściwego. Oczywiście warunkiem jest zachowanie sensu. Podobna sytuacja występuje chociażby w przypadku  kompozycji „Długa droga w dół” zespołu Happysad. Opowiada on o kobiecie i/lub… narkotyku.

„Charlie Charlie
był mą podróżą dziką uwolnił mnie
Rockendrolowym snem i rozkoszą był
Po tak namiętnej nocy jak wierzyć że odszedł?
Pokochać cię mój Charlie Charlie
tak czułam że mocna to rzecz.
Ty masz taki czar
Ty masz w oczach blask
Tak łatwo mogłeś zdobyć mnie
i mogłeś zdobyć ją”.



„Inna”. Któż nie znał w swoim życiu takiej tytułowej innej?

„Miała szesnaście lat
Nie nosiła nic modnego
Nie uśmiechała się
i nie mówiła cześć
Nikt nie próbował już
wejść w jej głowę i zrozumieć
czemu buntuje się
choć mało jeszcze wie.”

Z kolei wers: „Słucha wciąż tych samych płyt, nie nudzi się” – bardzo przypomina mi siebie. :)

„Tylko słowa zostały”, traktuje o marazmie, letargu wspólnego życia. Ileż to par może przypisać ten utwór swojemu związkowi? To jak lustrzane odbicie wielu, naprawdę wielu związków:

„Już nie ma miłości
tylko słowa zostały.
Z jej ust płynie banał
z jego sączy się stek kłamstw co dnia.
Przestały już działać
czary które połączyły ich.
Nie dla nich spacery
kino i kolacje wśród świec.

Za dużo rzeczy łączy ich
by odejść i osobno zacząć żyć.
Minuta za minutą czas wciąż mija
czasu mniej każdego dnia”.

„Zima ‘81” to kolejne skojarzenie z Moniką Brodką, a raczej z jednym z jej utworów. Raz: tytuł.
Monika ma w swoim dorobku utwór zatytułowany „Rejs ‘72”. Ale to nie wszystko. W obydwu utworach prym wiodą instrumenty, wokalistki dodają od siebie „tylko” swoje wspaniałe wokalizy.
A dlaczego „Zima ‘81”? Sądzę, że tytuł odnosi się do roku, w którym Ania przyszła na świat – 1981. Zresztą podobnie ma się to w przypadku pory roku, ponieważ Ania urodziła się w styczniu, w miesiącu, w którym króluje kalendarzowa zima.

„Souvenir” jest jedynym utworem na płycie, który zaśpiewany jest w języku angielskim. Utwór  jest dowodem na to, że wokalistka dobrze radzi sobie z wymową jednego z wiodących języków na świecie. Warto wspomnieć, że jest to drugi cover na płycie. Oryginał należy do Orchestral Manoeuvres In The Dark.

Wydawnictwo jest utrzymane w soulowo-jazzowo-popowo-chillautowym klimacie, więc zdecydowana większość utworów cechuje się spokojnym, nastrojowym klimatem. 
Wyjątkiem od stanowiącej reguły jest utwór „Nie mogę cię zapomnieć”. Jest na tyle dobry, że żałuję, iż nie został wydany na singlu. Zresztą nie jestem odosobniona w tejże opinii. Może jeszcze wyżej wspomniana „Inna”, a raczej jej druga część, która zaskakuje energią, w przeciwieństwie do pierwszej części utworu, która utrzymana jest w klimacie pozostałych kompozycji. Powróćmy jednak do „Nie mogę cię zapomnieć”

„Jeszcze nie rozumiem
Nie rozumiesz ty
Czemu chcemy ciągle blisko być
Kiedy patrzysz na mnie
Zmieniasz cały świat
Prócz twych oczu nie istnieje nic
Mogę zamknąć drzwi
Klucz wyrzucić
I wiem nie uda się zapomnieć
Mogę uciec gdzieś
By nie widzieć Cię
Już nie umiem Cię zapomnieć”.

„Pamiętać chcę”. Niby nic nowego w nim nie usłyszymy, ale… utwory Ani mają to do siebie, że choć niektóre teksty traktują o tym samym, charyzma, talent wokalistki sprawiają, że każdy utwór jest inny, nie sposób się nimi nasycić.

„Rąk dotyk twój 
pamiętać chcę.
Ust słodki smak
pamiętać chcę.
Czas kiedy to zdarzyło się
choć tylko raz
pamiętać chcę.

Chcę to pamiętać…

Pamiętasz mój niepewny śmiech?
Jak wtedy wciąż uśmiechałam się?
Jak mogłabym zapomnieć cię?
Czy myślisz, że spotkamy się?

(…)”.



Producentem płyty jest wspomniany już Bogdan Kondracki. Z wkładki do płyty możemy wywnioskować, że Ania jest zadowolona z tej współpracy. W podziękowaniach ujęła także jego osobę:

„Bogdanowi Kondrackiemu – za otwartość na moje wszelkie muzyczne wybory, domowy komfort pracy i produkcję”. 

Ten wpis dowodzi jeszcze jednej rzeczy: wokalistka nie była „zaledwie” odtwórczynią, miała również niebagatelny wpływ na całokształt wydawnictwa. 



   „Samotność…” to płyta dojrzała muzycznie, co w przypadku większości debiutanckich wydawnictw, napawa zaskoczeniem. Na potwierdzenie moich słów przytoczę fakt, iż artystka w tamtym czasie otrzymała aż trzy nagrody, i to nie byle jakie, bo najważniejsze w polskim przemyśle muzycznym: Fryderyki. Pierwsza: Album roku pop, druga: Nowa twarz fonografii, trzecia: Wokalistka roku. Oprócz tego nominacje: Piosenka roku: „Tego chciałam”, Teledysk roku: „Tego chciałam” (dla reżysera Bo Martina), Autor roku, Kompozytor roku.

Album przez czterdzieści jeden (!) tygodni znajdował się na liście najlepiej sprzedających się albumów w kraju. Od siebie dodam, że jest to mój ulubiony krążek z bogatego dorobku muzycznego wokalistki.

W tym roku minęło dwadzieścia lat (!) od wydania tego jakże ważnego albumu dla polskiej muzyki.
Z tej okazji na rynek trafiła wersja winylowa, która posiada również kilka bonusów.

Ania Dąbrowska to jedna z najjaśniejszych artystek na polskim rynku muzycznym. Wokalistka (ten ciepły, kojący wokal!), autorka tekstów, kompozytorka. Nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z jednym z komentarzy, który widnieje pod jednym z jej teledysków w serwisie YouTube:

„Po co tworzyć nowe programy, które mają na celu odkrycie nowego talentu wokalnego, skoro mamy Anię Dąbrowską?”. Dokładnej treści nie jestem w stanie przytoczyć, ale przekaz tej wiadomości był właśnie taki.

Ocena: 5/5



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)