Maanam - "Nocny patrol" (1983)

 

 Polska Rzeczpospolita Ludowa, rok 1983. Polacy mają za sobą jedno z najtrudniejszych wydarzeń w całej historii kraju. Stan wojenny, który został wprowadzony 13 grudnia 1981 roku, zniesiono dokładnie 22 lipca 1983 roku. Nic dziwnego, że te historyczne z perspektywy czasu wydarzenia odbiły się na zawartości trzeciego albumu grupy Maanam, która w tamtym czasie biła rekordy popularności.


   „Nocny patrol”, bo o nim mowa, wyznaczył nowy początek w karierze grupy. Nie dość, że zespół postanowił podjąć współpracę z pierwszą prywatną wytwórnią fonograficzną w Polsce (mowa o wytwórni Rogot), to na dodatek postanowił porzucić swe charakterystyczne, energiczne brzmienie na rzecz dźwięków innego rodzaju. A jakby tego było mało, zespół postanowił nagrać anglojęzyczną wersję „Nocnego patrolu”, która zwała się „Night Patrol” i ukazała się w Niemczech, krajach Beneluxu oraz Skandynawii.

Ale po kolei. Maj i czerwiec 1983 roku zespół spędził w krakowskim studiu ZPR, by zarejestrować dźwięki, z których dotychczas nie był znany. To właśnie atmosfera towarzysząca stanowi wojennemu, który co prawda w tamtym okresie był już zawieszony, a ostatecznie zniesiono go wspomnianego 22 lipca, miała decydujący wpływ nie tylko na codzienność zwykłych Polaków, ale i muzyków Maanamu – „Nocny patrol” zdominowała atmosfera niepokoju, mroku, ale jednocześnie  i psychodelii. Polska wersja albumu ukazała się 19 listopada 1983 roku (mowa o kasecie, na winyl fani musieli poczekać aż do przyszłego roku – dokładnie do kwietnia) i zawierała dziesięć utworów.

Z kolei na wydanie „Nocnego patrolu” na płycie CD fani musieli poczekać aż do 1993 roku! Jeśli chodzi o moje wydanie, pochodzi ono już z 2011 roku.



Zespół rozpoczyna naprawdę konkretnie. „Nocny patrol”, utwór otwierający album, bez pardonu przypuszcza atak na umysł słuchacza. To właśnie dzięki temu utworowi umysł wkracza w psychodeliczny odjazd. Gdy zamykam oczy, za każdym razem słuchając tego utworu, do głowy napływa mi tylko jeden obraz: patrol milicji sunący po ciemnych, pustych ulicach. Złowrogi, niebezpieczny, przerażający.


„Nocny patrol czuwa kroczy ochoczo

Zagląda do okien rozgląda się wokół

Wszystko w porządku więc od początku

Tam gdzie latarnie gdzie świateł blask

Oddech zmęczony tupot nerwowy

Sypie się szkło

Rozpaczy jęki zduszone krzyki

Sączy się zło…”.


Biada temu, kogo spotka na swojej drodze. Przypominam, że godzina milicyjna obowiązywała od 22:00 – 6:00. No chyba, że obywatel okazał stosowną przepustkę. ;)


Ten psychodeliczny warkot gitary i opętańcze wokalizy Kory tylko potęgują nastrój niepokoju i grozy.


„Jestem kobietą” – jeden z moich ulubionych utworów w całej karierze Maanamu – traktuje o pacyfizmie. O niechęci do walki, o tym, że życie jest najwyższą i najcenniejszą wartością, i to właśnie jego w pierwszej kolejności należy chronić. Kora, wokalistka grupy, odwołuje się tutaj do swoich hipisowskich korzeni. Fragment tego utworu możemy usłyszeć w filmie „80 milionów”, który ukazał się na ekranach kin w 2011 roku. Nie dość, że wspomniany utwór jest jednym z moich ulubionych, to jakby tego było mało, składa się na ścieżkę dźwiękową jednego z moich ulubionych filmów! To miód zarówno dla oka, jak i ucha. :)


„Nie wyobrażam sobie, miły

Abyś na wojnę kiedyś szedł

Życia nie wolno tracić, miły

Życie jest po to, by kochać się

Mam w domu szafę bardzo starą

Z podwójnym dnem, z lustrami dwoma

Gdy zaczną strzelać za oknami

Będziemy w szafie żyć”.


W przeciwieństwie do „Nocnego patrolu”, tutaj bez niespodzianek w postaci przedziwnych (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) dźwięków oraz perfekcyjnych wokaliz Kory. Utwór jest spokojny, prosty. Jak to mówią: piękno tkwi w prostocie. 


„To tylko tango” – zaskakującym może być fakt, że po raz pierwszy usłyszałam ten utwór w jednym z moich ulubionych programów; w latach 2001-2005, czyli jeszcze w czasach, gdy byłam małą dziewczynką, na antenie TVP2 nadawano program „Śpiewające fortepiany”. To właśnie w jednym z odcinków tego muzycznego show, Anna Świątczak, jedna z moich ulubionych wokalistek (zarówno w tamtym czasie, jak i obecnie) zaśpiewała:


„Podaję Ci rękę, ty mówisz że mało

Podaję Ci usta, ty prosisz o więcej

Oddaję Ci serce, oddaję Ci ciało

Ty czekasz i mówisz, to mało, to mało

Masz oczy marzące, i styl bycia luźny

Na pozór łagodny, okrutny jesteś i próżny

Kiedy zechcesz jestem, gdy zechcesz odchodzę

Czego pragniesz jeszcze, bym mogła z Tobą być”.


Jeśli chodzi o wspomnienie związane z tym utworem, warto także powrócić do dalszej przeszłości, a dokładniej do pierwszej połowy lat 80. zeszłego wieku. Maanam, jako jeden z najpopularniejszych wykonawców tamtego okresu, otrzymał propozycję nie do odrzucenia: zespół miał wystąpić na zlocie Komunistycznej Młodzieży z Polski i ZSRR, który miał się odbyć w Pałacu Kultury. A jednak okazało się, że propozycję nie do odrzucenia, jak najbardziej odrzucić można.

Maanam, jako zespół, który – delikatnie mówiąc – z komunistyczną władzą się nie utożsamiał, bez namysłu sprzeciwił się takiemu pomysłowi. Jakie były następstwa tego sprzeciwu? Katastrofalne. 

Władza komunistyczna zabroniła zespołowi jakiejkolwiek działalności na terenie kraju. Maanam musiał pożegnać się z graniem na żywo, o jego utworach, które gościły w mediach, także musieli zapomnieć. Pewnym aktem sprzeciwu popisał się Program Trzeci Polskiego Radia; na niesamowicie popularnej w tamtych czasach Liście Przebojów Programu Trzeciego Maanam jednak się pojawił, choć w nieco innej formie. Charakterystyczna partia bębnów rozpoczynająca utwór została zapętlona, i efekt był taki, że choć Maanam – jakby to dziś powiedziano – dostał bana w mediach, Marek Niedźwiecki (prowadzący listę) znalazł sposób na to, by słuchacze mogli odnotować obecność grupy na niezwykle popularnej liście. Liście, która wręcz wyznaczała trendy i świadczyła o popularności zespołów, które się tam znalazły.


Przymusowy zastój w działalności muzyków na szczęście nie trwał długo. Pod naciskiem fanów, zespół wrócił do gry (dosłownie i w przenośni ;)) już po trzech miesiącach.


Rodzynkiem na płycie, który wyróżnia się pod względem brzmienia, jest „Raz-dwa, raz-dwa”. Utwór z pewnością wyróżnia się na „Nocnym patrolu”, ale gdyby ukazał się na jednej z dwóch pierwszych płyt, nie odstawałby od reszty. Cóż za rewelacja! Pełen energii, dynamiczny kawałek! Na pochwałę zasługuje tutaj perfekcyjna dykcja wokalistki; pomimo pędzącego na łeb na szyję rytmu Kora rewelacyjnie wykonała powierzone jej zadanie! Zdecydowanie jeden z moich faworytów w całym dorobku zespołu. 


Za sprawą „Eksplozji” znów powracamy do tej psychodelicznej atmosfery. Co prawda daleko jej do podobieństwa „Nocnego patrolu”, to zupełnie inny klimat, ale jednak… nie potrafię określić jej inaczej. Ten utwór wprawia mnie w stan… Naprawdę trudno ubrać w słowa uczucia, które towarzyszą mi podczas odsłuchu.



„Polskie ulice” jest kolejnym rodzynkiem, ale jak w przypadku „Nocnego patrolu” i „Eksplozji”, porównywać go z „Raz-dwa, raz-dwa” nie mam zamiaru, tutaj rozchodzi się o coś innego.

O ile „Raz-dwa, raz-dwa” jest rodzynkiem pod względem tempa, to „Polskie ulice” wyróżniają się tym, iż są utworem instrumentalnym. Za to mają wiele wspólnego z „Nocnym patrolem”, rzekłabym, że „Polskie ulice” są jakby jego drugą częścią. Ta psychodelia, tak bardzo przywodząca utwór otwierający płytę. Dźwięki, które na początku usłyszymy, kojarzą mi się z sygnałami milicyjnych samochodów. Przerażające, acz fascynujące zarazem.

A tak z innej beczki, cóż za ciekawy przypadek! Dziesięć lat później anarcho-punkowy zespół Ga Ga umieścił na płycie „Rebelia” utwór o tytule… „Polskie ulice to wojna”. Choć nie o wydarzenia ze stanu wojennego się tutaj rozchodziło.


A skoro przy rodzynkach jesteśmy – „French Is Strange” jest jedynym utworem, który został zaśpiewany w języku angielskim. Co ciekawe, to pierwotnie on miał nadać tytuł albumowi.


„Krakowski spleen” to chyba najpopularniejszy utwór Maanamu, a już na pewno jeden z najbardziej popularnych.

Utwór jest pełen wspaniałych metafor; myślę, że z powodzeniem mógłby zostać włączony do programu szkolnego.

Zacznijmy od wyrazu „spleen”. Wyraz ma negatywny wydźwięk; oznacza depresję, stan przygnębienia, poczucie apatii…

Oczywiście sam utwór, tak samo jak cała płyta, odnosi się do atmosfery wokół stanu wojennego.


„Czekam na wiatr co rozgoni

Ciemne skłębione zasłony

Stanę wtedy na raz

Ze słońcem twarzą w twarz”.


Pomimo przygnębiającej, mrocznej atmosfery w kraju, podmiot liryczny wciąż liczy na to, że w przyszłości jeszcze wszystko się odmieni – nastaną lepsze czasy, czasy, dzięki którym powróci chęć do życia. Finał utworu jest niesamowity, aż ciarki po plecach przechodzą (!), a to za sprawą drapieżnego wokalu Kory, która wręcz wykrzykuje słowa refrenu. Ten mocny, silny, ale i pełen  desperacji krzyk pomaga nam jeszcze lepiej zrozumieć uczucia, jakie towarzyszyły ludziom w tamtym okresie.


W tym miejscu pokuszę się o kolejne wspomnienie, ale tym razem już nie moje. Pod koniec lat 80. lub na początku 90., nie pamiętam dokładnie, jeden z moich znajomych (w tamtym okresie był nastoletnim chłopcem) wraz ze swoim nieżyjącym już tatą słuchał audycji, w której przeprowadzano wywiad z Korą. Dodatkowym smaczkiem był fakt, że słuchacze mogli połączyć się ze studiem. Ojciec mojego znajomego był fanem Kory, dlatego też jego syn (czyli mój znajomy) postanowił skontaktować się z Korą w trakcie wspomnianej audycji. Gdy mu się to udało, wypowiedział następujące słowa: 

„Poproszę o piosenkę dla mojego niewidomego taty”. Piosenkę, rzecz jasna, wybrała Kora. Był to… „Krakowski spleen” oczywiście. Niestety w przeciwieństwie do Polski, która doczekała się w końcu upragnionej zmiany, już tego samego o ojcu mojego znajomego powiedzieć nie mogę.


Warto wspomnieć, że za produkcję płyty odpowiedzialny jest Brytyjczyk – Neil Black, o którym zresztą wspomina sam lider, Marek Jackowski:


„Była to nasza pierwsza produkcja dwujęzyczna. Firma Rogot, z którą mięliśmy umowę, chciała dość szeroko wejść na rynek. Antoni Roszczuk naprawdę miał kontakty na Zachodzie... Produkcja dwujęzyczna, bo nie wolno zapominać o języku polskim, jak zdarza się to wielu naszym zespołom w tej chwili. Trzeba robić dwie wersje utworu. I traktować je równorzędnie... Do tej płyty wszyscy w zespole mieli najbardziej emocjonalny stosunek. Powstawała w okresie największego nagromadzenia przeżyć różnego typu...To był fragment naszego życia. Człowiek tak był nasycony atmosferą tamtych dni, że płyta musiała właśnie taka być. Udało mi się ściągnąć wspaniałych muzyków, którzy pomogli nam zagrać. I wydaje mi się, że z tej płyty byliśmy najbardziej zadowoleni. Neil Black był bardzo pomocny. Potrafił utrzymać taką brytyjską dynamikę, nagrywaliśmy perkusję ze zwykłym pogłosem sali. W piosence Nocny Patrol rozbijałem z nim dziesiątki butelek... Dobrze sobie radził ze studiem, ze sprzętem. Często - jak byliśmy zmęczeni - potrafił wyjść i zagrać na gitarze jakiś „pattern”. Umiał zasugerować linię melodyczną w jednym czy dwóch utworach. Taka jest rola producenta....” 



   „Nocny patrol” zyskał miano jednego z najlepszych i najważniejszych płyt polskiego rocka. W magazynie BRUM (jednym z moich ulubionych pism poświęconych muzyce, niestety od 1999 roku magazyn przestał się ukazywać) można było przeczytać: 


„Płyta absolutna. Jedno z najważniejszych wydarzeń w polskim rocku, i chyba najdoskonalsze dzieło Marka i Kory..”. 


Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem. Spośród dziesięciu utworów nie sposób wybrać takiego, który odstaje, kompozycję mniej udaną, niż reszta. Ten album to absolutny hit.

Są albumy, które potrzebują odpowiednich warunków do tego, by móc je odtworzyć. I to jest właśnie jeden z nich. Wyjątkowy album potrzebuje wyjątkowej oprawy. A „Nocny patrol” smakuje najlepiej wieczorami, do jego odsłuchu obowiązkowo potrzebujemy słuchawek. Ten album to prawdziwa uczta dla zmysłów. To jeden z tych albumów, które wprowadzają słuchacza w odmienny stan świadomości. To jak… narkotyk. Po pierwsze: już pierwsze dźwięki „Nocnego patrolu” uzależniają, a po drugie, podczas odsłuchu nasz umysł… to, co się z nim dzieje nie sposób opisać.

Podobne odczucia przeżywam, gdy słucham jakiegokolwiek albumu grupy The Doors.

I wreszcie: ten album to klasyka polskiego rocka, ale nie tylko. To opis stanu wojennego za pomocą dźwięków. To ZDECYDOWANIE mój ulubiony album Maanamu, ale nie tylko. To jeden z moich ulubionych albumów w polskiej muzyce rockowej.


Ocena:

5/5















   

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)