R.A.P. - "Follow The Sun" (1998)
Album muzyczny, który dziś pragnę Wam przedstawić należy do wyjątków w mojej bogatej kolekcji płyt CD. Zresztą wyjątków, to chyba wciąż nieodpowiednie słowo, w tym przypadku powinnam użyć liczby pojedynczej. Jest to WYJĄTEK. Jedyny album z muzyką reggae, jaki posiadam w swojej kolekcji. Mało tego, tak już prawdopodobnie pozostanie, ponieważ nie jestem fanką tego gatunku muzycznego. Dlatego jest to także prawdopodobnie moja JEDYNA opinia na temat albumu muzycznego z gatunku reggae. I tutaj nawet nie chodzi o wyjątkowy album, a kapelę, ponieważ uwielbiam ten nieistniejący obecnie zespół i z wielką chęcią powiększyłabym swoją kolekcję o pozostałe dokonania tej grupy, ale problem w tym, że… innych albumów po prostu nie ma. Jedyna grupa z gatunku reggae, która przypadła mi do gustu, wydała zaledwie jeden oficjalny album. I to jest moja bolączka.
Śląski, a dokładniej gliwicki R.A.P. - którego nazwa kojarzy się z nielubianym przeze mnie rapem, to dopiero paradoks! – powstał na gruzach punkowej Śmierci Klinicznej, którą osobiście także uwielbiam, mało tego, należy ona do mojej ścisłej czołówki punkowych kapel.
To jakże istotne wydarzenie dla polskiej muzyki reggae miało miejsce jeszcze w poprzednim systemie, w październiku 1985 roku. Dlaczego istotne? Musicie wiedzieć, że mimo, iż od 1985 upłynęło aż trzydzieści siedem lat (!), na naszym rodzimym rynku zespół ten wciąż pozostaje najważniejszą (lub jedną z najważniejszych) grup z gatunku, który wywodzi się ze słonecznej Jamajki (powstał pod koniec lat 60. XX wieku). Żeby nie być gołosłowną, w tym miejscu przytoczę tekst, który widnieje we wkładce płyty: „Filarami, na których opierała się polska alternatywa muzyczna lat 80-tych były wywodzące się z Gliwic zespoły Śmierć Kliniczna oraz R.A.P.” R.A.P., mimo oczywistych skojarzeń z najpopularniejszym obecnie gatunkiem muzycznym w środowisku młodych ludzi – rapem – oznacza on coś zupełnie innego.
R.A.P., czyli Reggae Against Politics; a jakżeby inaczej, przecież grupę tworzyli wspomniani przeze mnie wcześniej punkowcy. Jako ciekawostkę dodam, że pierwotna nazwa miała brzmieć R.A.R., czyli Reggae Against Racism, co także idealnie wpasowałoby się w światopogląd muzyków. Zresztą na tylnej stronie okładki widnieje napis wraz z popularnym logiem: Muzyka Przeciwko Rasizmowi.
Gdy jeden ze współzałożycieli Śmierci Klinicznej powstałej w 1981 roku, Dariusz Dusza, postanowił opuścić szeregi grupy, Jacek Szafir, Jerzy „Mercedes” Mercik, Ireneusz Zawadzki, Dariusz Mazurkiewicz, Wojciech Jaczyczko oraz Marek Rogowski postanowili założyć grupę R.A.P.
„Początkowo pogrywaliśmy sobie na zasadzie niezobowiązujących reggae session i stopniowo, właśnie w ten sposób narodził się zespół. Jeśli chodzi o mnie to już od ’79 roku zacząłem mocno interesować się reggae. Pamiętam, że słuchałem audycji radiowych, nagrywałem sobie płyty i odjeżdżałem. Zupełnie popłynąłem w tym kierunku muzycznym” – wspomina Jacek Szafir.
Pierwszym utworem z dorobku R.A.P., jaki dane mi było usłyszeć, był chyba najsłynniejszy „Protection Reggae Rockers”. Usłyszałam go na składance wydanej w 1988 roku, którą zatytułowano „Radio nieprzemakalnych”. Na tej samej składance znalazły się też utwory Sztywnego Palu Azji, Voo Vo, zespołu o ciekawie brzmiącej, a przy tym łatwo dającej się zapamiętać nazwie - Kosmetyki Mrs. Pinki oraz One Million Bulgarians. A to zaledwie tylko część wykonawców.
Oczywiście – mając na uwadze czasy, w których przyszło mi żyć – wspomnianą składankę zdobyłam za pośrednictwem sieci internetowej, a jakby tego było mało, nie jako fizyczny nośnik. Krótko mówiąc: ściągnęłam z Internetu. Niestety. Ale na swoją obronę dodam, że innego wyboru nie miałam, a przecież doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że należę do grupy miłośników fizycznych nośników (taki niezamierzony rym!).
Ku mojemu zaskoczeniu, reggae zaproponowane przez Jacka Szafira i kolegów bardzo przypadło mi do gustu. A może to nie przypadek – wszak skład pochodzi ze wspomnianej przeze mnie już wcześniej ukochanej Śmierci Klinicznej? A może to jednak zupełnie bez znaczenia? Nie będę się dłużej nad tym rozwodzić, ponieważ najważniejsza jest muzyka. A dźwięki gliwickiego reggae porywają mnie bez reszty i sprawiają, że mój umysł wypełnia się jamajskim…. – a może właśnie gliwickim? – słońcem.
A skoro już przy słońcu jesteśmy; pamiętam zeszłoroczne lato, które dane mi było spędzić w domu rodzinnym. Ogród, hamak, słuchawki, a w słuchawkach Punkowe Radio Underground, w którym rozbrzmiewała właśnie muzyka Gliwiczan. Lepszego połączenia nie sposób sobie wyobrazić!
Przejdźmy (w końcu) do zawartości samego albumu. Na „Follow The Sun” składa się trzynaście utworów. Krążek wydano w 1998 roku, zawiera on archiwalne nagrania z lat 1986 – 1987 (pragniecie poczuć afrykański poranek? Odtwórzcie „African Morning”! Ile trwa taki poranek? Długo! Zdecydowanie! Ale warto, ponieważ, gdy wsłuchamy się w ten utwór, oczami wyobraźni możemy zobaczyć te przepiękne afrykańskie krajobrazy).
To dość nietypowy album, ale musicie wiedzieć, że R.A.P., który zadebiutował na scenie 26 lutego (trzeba przyznać, że pora roku nie sprzyjała „słonecznym” dźwiękom) 1986 roku w Gliwicach na Festiwalu Winter (!) Reggae, zakończył swoją działalność w kwietniu 1987 roku.
W tym miejscu miałam zamiar wymienić najlepsze momenty tego albumu, jednak nie jestem w stanie tego dokonać. Tak. Ta grupa to w moim odczuciu fenomen (zresztą nie tylko w moim); nie przepadam za tym gatunkiem, ale mimo tego nie potrafię wskazać ulubionych utworów grupy, ponieważ mimo kiepskiej produkcji, kawałki zarejestrowano amatorską techniką, i… tutaj powinna znaleźć się dalsza część moich myśli, ale pozwólcie, że zastąpię ją fragmentem tekstu z tylnej okładki, bo tak się ciekawie złożyło, że idealnie odzwierciedla moje myśli! „Jakość dźwięku odbiega od dzisiejszych standardów, lecz kto by na to zwracał uwagę, gdy z głośników płynie żywe muzyczne złoto!”. Nic dodać, nic ująć. 😊 A jakby tego było mało, wszystkie utwory wykonano w języku angielskim, co w moim przypadku dodatkowo budzi zaskoczenie, ponieważ generalnie nie przepadam, kiedy rodzime zespoły posługują się innym językiem (inna sprawa jest taka, że wielu polskich wykonawców nie radzi sobie z angielską wymową, przez co utwory brzmią komicznie). Jacek Szafir tłumaczy to w ten sposób:
„Początkowo chcieliśmy śpiewać po polsku. Problem polegał na tym, że nasze śpiewanie na głosy po polsku nie było takie proste. Druga sprawa, wtedy wszyscy śpiewali po polsku. Właśnie dlatego chcieliśmy, aby było trochę inaczej. Chcieliśmy, aby to było utrzymane właśnie w tej konwencji”.
Muzyka R.A.P.-u została entuzjastycznie przyjęta zarówno przez krytyków, jak i publiczność (a może przede wszystkim, wypadałoby napisać). W 1986 roku fragmenty koncertu z Jarocina, pojawiły się w dokumencie „My Blood, Your Blood”, nakręconego przez słynne BBC. Na słynnym jarocińskim występie nie zabrakło ówczesnych przedstawicieli prasy:
„Angielski rodem z Jamajki, świetne własne kompozycje (byłem pewien, że standardy), w świetnym wykonaniu. Wstydź się publiczności, że grupa nie znalazła się w złotej dziesiątce” – pisał po imprezie Paweł Sito w „Magazynie Muzycznym”.
„To jamajskie reggae w nadwiślańskim wydaniu jest już daleko od złotych maksym w stylu: jeżeli jest ci smutno, śpiewaj, śpiewaj i tańcz. I chwała mu za to! Ja w każdym razie stokroć wolę RAP od Śmierci Klinicznej, choć to niemal ci sami ludzie, tym bardziej, że jeszcze w uszach mi szumi skandowanie Rap! Rap! Rap!” – wtórował mu po tej samej imprezie Jan Skaradziński w „Non Stopie”.
W jednej z książek poświęconej jarocińskim wydarzeniom przeczytałam, iż zagraniczny dziennikarz był zszokowany, że R.A.P. pochodzi z Polski; był bowiem przekonany, że to jakaś zagraniczna grupa!
Zespół otrzymał wyróżnienie oraz nagrodę krytyków oraz dziennikarzy, w związku z czym obiecano im niemałą fortunę – sprzęt nagłaśniający wartości tysiąca marek niemieckich, jednak obiecanki nigdy nie doszły do skutku.
Dobra passa zakończyła się w Berlinie Zachodnim, gdzie zespół przyjęto z ogromnym entuzjazmem (paradoks!). To właśnie wtedy Jacek Szafir postanowił nie wracać do Polski. Niedługo po odejściu Jacka, basista, Wojtek, został usunięty ze składu. Zapału i energii na dalsze prowadzenie grupy wystarczyło na zaledwie kilka miesięcy. Nowi członkowie zespołu nie spełnili oczekiwań pozostałych członków grupy.
Po rozpadzie zespołu ukazało się kilka materiałów z nią związanych, jednak za jedyne oficjalne wydawnictwo można uznać stojący u mnie na półce wspomniane „Follow The Sun”.
Pozwólcie, że tym razem – już na koniec – „oddam” głos dziennikarzom, którzy w odpowiedni sposób, z pewnością lepiej ode mnie, podsumują tekst o tym wybitnym zespole:
„To wspaniały dowód na to, że R.A.P. był zespołem zupełnie wyjątkowym. I, niestety, zespołem straconej szansy. Takie były realia połowy lat osiemdziesiątych. Czasem nawet najlepsze, najciekawsze nowe formacje nie mogły liczyć na prawdziwe zaistnienie na rynku. Tak było w przypadku R.A.P. A szkoda. No bo kto inny potrafił wtedy grać u nas reggae tak stylowo? Kto umiał tworzyć takie niezwykłe harmonie wokalne…”. „Tylko Rock” (od 2003 roku „Teraz Rock”)
„Dla miłośników reggae ta płyta powinna stać się swoistą Biblią, bo wniosek, że pomimo ponad dziesięciu lat [opinia z 1999 roku, niestety pomimo kilkudziesięciu lat od jej powstania, nadal aktualna] nie doczekaliśmy się w Polsce wykonawcy reggae, który choćby trochę zbliżył się do poziomu "rude boys" z Gliwic, nie jest najweselszy. Płyta z gatunku "musisz to mieć." „Brum”.
Lista utworów:
1. RAP Generation Ina Different Style
2. My Woman
3. I Stand (A Lonely Man)
4. Rockers Dub
5. Front Page News
6. Follow The Sun
7. Ghetto
8. Reggae Rockers
9. To Jamaica Live
10. Generation Live (BBC Version)
11. Front Page News Live
12. African Mornng
13. Rockers Live
Skład:
– Jacek Szafir - wokal, instrumenty perkusyjne, konga
- Marek Rogowski - wokal, instrumenty perkusyjne
- Jerzy Mercik - wokal, instrumenty klawiszowe
- Ireneusz Zawadzki - gitara
- Wojciech Jaczyczko - gitara basowa, harfa
- Dariusz Mazurkiewicz - perkusja
Ocena:
5/5
Komentarze
Prześlij komentarz