Varius Manx - "Emu" (1994)

 

Gdy myślę o zespole Varius Manx, do głowy przychodzą mi takie utwory, jak: „Piosenka księżycowa”, „Zanim zrozumiesz”, „Pocałuj noc”, „Ten sen” oraz „Orła cień”. Dlaczego akurat te? Przecież jestem wielką miłośniczką grupy, posiadaczką wszystkich albumów, które ukazały się na rynku (a trzeba przyznać, że ukazało się ich wcale niemało), więc powinnam móc wymienić więcej utworów, niż przeciętny słuchacz, który kojarzy muzyków tylko z radia. A jednak ta piątka szczególnie utkwiła mi w głowie, ponieważ dzięki tym utworom o tej łódzkiej grupie zaczęła mówić cała Polska.

„Emu” ukazało się w 1994 roku na kasecie magnetofonowej (kwiecień) oraz na płycie CD (czerwiec), i pod kilkoma względami było pierwsze. Pierwsze i wyjątkowe. Co prawda album ukazał się jako trzeci w dorobku grupy (po debiutanckim „The Beginning” (1991) oraz „The New Shape” (1993)), ale pierwszy, jeśli chodzi o zapoczątkowanie współpracy z wokalistkami (jak wiemy, było ich kilka).  Na „Emu” mamy przyjemność usłyszeć Anitę Lipnicką, wówczas dziewiętnastoletnią początkującą wokalistkę (co ciekawe, wcześniej pracowała jako modelka). Tak, bo to na „Emu” po raz pierwszy możemy usłyszeć ten ciepły, charakterystyczny kobiecy wokal.

„Emu” było także pierwszym albumem Varius Manx, który zapoczątkował tradycję nadawania tytułów płyt na „E”. Trzeba dodać, że trzyliterowych (żeby było trudniej? ;)).

I wreszcie, to od tego albumu rozpoczął się wielki sukces zespołu (dwa poprzednie przeszły bez echa).

Na trzecią płytę zespołu składa się dwanaście utworów, z czego autorką większości tekstów jest młodziutka wokalistka, z kolei za większość kompozycji odpowiada lider zespołu, Robert Janson.

Na płycie znajdziemy teksty w języku polskim, jak i angielskim – do moich ulubionych anglojęzycznych piosenek należą: „Vale of Tears”, „Promises, „Lesson of Flying” oraz "In Spite Of All". W dwóch pierwszych możemy usłyszeć wokal Roberta Amiriana, do których napisał również teksty, z kolei „Lesson of Flying” z pewnością wyróżnia się zadziornym wokalem Anity; jest świetna w takim wydaniu, a przecież wokalistka kojarzy się przede wszystkim ze spokojniejszymi kompozycjami.

Jednak to pierwszy singiel okazał się być sprawcą nadchodzących sukcesów grupy. Sukcesów, które zaczęły wyrastać jak przysłowiowe grzyby po deszczu. „Zanim zrozumiesz” (wydany w marcu, na miesiąc przed premierą kasety), bo o nim mowa, dopadł także i mnie, będącą w tamtym czasie małą dziewczynką (miałam dwa latka), i przyznam, że jest to jedno z moich pierwszych muzycznych wspomnień. Nic dziwnego; pierwszy gigantyczny sukces Varius Manx – słychać ich było dosłownie wszędzie! Co mam na myśli, mówiąc wszędzie? Ano w wojsku na przykład. Przejmująca ballada o miłości miała taki magnetyzm emocjonalny, że trafiła nawet do umysłów młodych żołnierzy. Jeden z byłych żołnierzy, ujawnił: „W wojsku, w 1994, płakaliśmy przy tym utworze. Oczywiście po kilku jabolach”. Nie wierzycie? Poszukajcie na youtube. ;) 


 

Jak już wcześniej wspomniałam, „Emu” pod wieloma względami było pierwsze. I to właśnie po raz pierwszy, właśnie w 1995 roku rozpoczęto tradycję przyznawania nagród polskiego przemysłu fonograficznego – Fryderyki. „Zanim zrozumiesz” zdobyło nagrodę w dwóch kategoriach: Piosenka Roku oraz Najlepszy Teledysk. Oczywiście mówimy o roku 1994.

Drugi singiel, „Tokyo”, ukazał się w lipcu. Uwielbiam ten singiel, choć bardziej od swojego poprzednika różnić się już nie może, „Tokyo” jest energetyczne, a Anita udowadnia, że odnajduje się nie tylko w balladowych utworach.


 

Kolejny, ostatni już singiel z omawianej płyty, śmiało może konkurować z „Zanim zrozumiesz” o miano najpopularniejszej piosenki z „Emu”. Zresztą pewnie z całej kariery zespołu, a przecież obecnie mamy rok dwa tysiące dwudziesty pierwszy!

Z utworami z motywem miłości jest zawsze jeden problem. Granica między pięknem a kiczem jest naprawdę cienka. Jak to wygląda w przypadku „Piosenki księżycowej”? Tak naprawdę nie trzeba się nawet zbytnio wsłuchiwać; ten utwór to arcydzieło polskiej piosenki. Prawdziwa perełka. Kompozycja składająca się zaledwie z pianina, jak i gitary akustycznej jest potwierdzeniem słów, które znane są chyba wszystkim: piękno tkwi w prostocie. Nie trzeba wiele, by stworzyć jedną z najpiękniejszych i najbardziej znanych piosenek w kraju.

„Piosenka księżycowa”, o której często się słyszy, że to jeden z największych hitów lat 90. – z pewnością nie ma w tym ani krzty przesady. Od 1999 roku minęło już ponad dwadzieścia lat, natomiast od premiery piosenki minęło prawie trzydzieści (!) – i jak sami możemy zaobserwować – upływający czas nie sprawił, że piosenka się „zestarzała”, wręcz przeciwnie, zyskała status kultowej. Magia tego utworu (podobnie mam z „Zanim zrozumiesz) polega na tym, że za każdym razem, gdy jego dźwięki docierają do moich uszu, odkrywam w nim coś nowego. A emocje, które we mnie wyzwala są tak samo wyraźne, ten utwór porusza mnie do głębi.

Jak już wspomniałam, mimo wielkich zmian widocznych na kartach kalendarza i w otaczającej rzeczywistości, „Piosenka księżycowa” nadal ma się dobrze. W 2019 roku Anita Lipnicka (już jako samodzielna wokalistka) ponownie nagrała ten utwór, lecz w zupełnie innym stylu. Nie jestem w stanie powiedzieć o tej wersji niczego pozytywnego. Całkowicie utraciła swój klimat – zarówno utwór jak i teledysk w porównaniu do pierwowzoru wypada bardzo słabo. Czego to dowodzi? A tego, że sam tekst (choć przecież bardzo dobry) to za mało, by stworzyć godne uwagi dzieło. Nowa wersja „Piosenki księżycowej” gubi się w zalewie współczesnych utworów. Nic specjalnego.

Wracając do pierwotnej wersji – niech potwierdzeniem tego, jak bardzo zapada w umysł będzie to, że w dwóch powieściach (a nie zdziwiłabym się, gdyby było ich więcej) zamieszczone są wzmianki o utworze. Zdradzę, że jedna z powieści jest mojego autorstwa. ;) 


 

Album kończy instrumentalny „Emu”, czyli forma, z jakiej muzycy, zanim dołączyła do nich wokalistka, byli już wcześniej znani.

Wbrew pozorom jest mi trudno określić gatunek muzyczny tego wydawnictwa. Najprościej byłoby określić go mianem popu, ale odnoszę wrażenie, że to określenie kompletnie do niego nie pasuje, jest zbyt pospolite, a wręcz krzywdzące. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z faktu, że pisząc te słowa, mamy już inne czasy, a co za tym idzie inaczej rozumiemy również muzykę spod tego gatunku. Patrząc wstecz, na lata 90., właśnie tak by to wyglądało. Gdyby tak wyglądałby (a raczej brzmiałby ;)) współczesny pop, z pewnością byłabym wielką fanką tego gatunku.

Młodziutka wokalistka, która dołączyła do zespołu na przełomie listopada i grudnia 1993 roku, okazała się być strzałem w dziesiątkę. Tylko we wrześniu 1994 roku sprzedano ponad 100 tysięcy egzemplarzy trzeciej płyty.

Nie sposób zliczyć nagród, pochwał, które zespół otrzymał za sam album, jak i poszczególne jego utwory. Sama artystka została okrzyknięta odkryciem roku 1994 przez wiele pism z branży muzycznej.

Lista utworów:

1. Tokyo

2. Zanim zrozumiesz

3. This Kind Of Days

4. Promises

5. A Key

6. In Spite Of All 

7. Lesson Of Flying

8. Piosenka księżycowa

9. The Gardeneres

10. Vale Of Tears

11. Father Pio

12. Emu

Skład:

- Anita Lipnicka - wokal

- Robert Janson - wokal

- Paweł Marciniak - gitara basowa, instrumenty klawiszowe 

- Michał Marciniak - gitary

- Sławek Romanowski - perkusja

Gościnnie:

- Robert Amirian - wokal

- Tomasz Jodełło - harmonijka

- Jacek Delong - saksofon

- Ewa Środkowska - skrzypce

- Kamila Sowińska - altówka

- Marcin Włodarczyk - obój

- Orkiestra Filharmonii Łódzkiej pod dyrekcją Marka Sturczyńskiego

- Jarosław Regulski - realizacja nagrań

Ocena:

5/5 

 

 

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)