Queen - "A Night At The Opera" (1975)



Pisząc recenzję tej płyty odczuwam wielki sentyment.
Otóż spoglądam w tej chwili oczami piętnastoletniej młodej dziewczyny, która z wypiekami na policzkach zasłuchuje się w tymże albumie.
Cóż to za album? Jest to „A Night At The Opera” zespołu Queen.
Fakt, że nie od tej płyty zaczęła się moja muzyczna fascynacja rock’n’rollem (a propos była to płyta „News Of The World”), ale zespół jest jak najbardziej na swoim miejscu.
Cofnijmy się zatem do roku 1975.
Za „żelazną kurtyną”, w kraju zwanym Polska, światło dzienne ujrzała fenomenalna płyta Budki Suflera pod tytułem „Cień wielkiej góry” (ale o tym być może kiedy indziej).
Natomiast w Anglii zespół Queen wydał swoją czwartą płytę.
Płytę jakże ważną dla samego zespołu oraz muzyki rockowej w ogóle.
Sam zespół w tym czasie borykał się z problemami finansowymi i właśnie ta płyta miała za zadanie zadecydować o ich być albo nie być na muzycznej scenie.
Jak czas pokazał, krążek został przyjęty wręcz entuzjastycznie, a zespół Queen zdobył gigantyczną popularność i stałe miejsce w rockowej czołówce.
Przejdźmy wreszcie do zawartości ów albumu.
„Noc w operze” to połączenie tego wszystkiego, co zespół zaprezentował nam na poprzednich wydawnictwach; ciężkich riffów z debiutanckiego krążka pod tytułem „Queen”, progresywnych brzmień z jego następcy, czyli „Queen II” oraz przebojowości w stylu „Sheer Heart Attack”.



Na pierwszy ogień wyłania się hardrockowy „Death on Two Legs (Dedicated To…)”.
Freddie Mercury śpiewa tu bardzo agresywnie, a warstwa tekstowa dedykowana jest znienawidzonemu byłemu managerowi, który wpędził zespół w kłopoty finansowe.
„Śmierć na dwóch nogach”… „Milutko”, prawda?
Numer dwa to z kolei przyjemny „Lazing on a Sunday Afternoon”, ze specyficznym wykonaniem Freddiego.
Któż z nas nie lubi się zrelaksować w niedzielne popołudnie?
Trójka jest kompozycją perkusisty zespołu-Rogera Taylora-który pokusił się nawet o zaśpiewanie. Taylor, jako wielki miłośnik samochodów-wyznał to w hardrockowym numerze pod tytułem „I’m in Love With My Car”.
Kawałek został dołączony do koncertowej setlisty, więc Roger śpiewając, równocześnie gra na perkusji.
„You’re My Best Friend” jest singlem numer dwa.
Tym razem skomponował go John Deacon - basista zespołu.
Jest to słodka ballada, którą podobno zadedykował swojej żonie - Veronice.
Sam Deacon gra również na klawiszach w tym utworze.

W „’39” następuje kolejna zmiana na stanowisku wokalisty. Obowiązki głównego wokalu przejmuje Brian May-gitarzysta grupy.
Utwór jest zagrany na gitarze akustycznej i opowiada o podróży kosmicznej.
Na koncertach utwór śpiewał lider grupy-Freddie Mercury.
„’39” „wylądował” na stronie B singla „You’re My Best Friend”.
Następuje zmiana klimatu za sprawą prostej, hardrockowej melodii do utworu „Sweet Lady”.
Freddie Mercury powrócił na należne mu miejsce wokalisty.
Myślę, że utwór ten z powodzeniem mógłby się znaleźć na debiutanckiej płycie grupy z racji swej prostoty.
„Seaside Rendezvous”.
Czegóż my tu nie mamy? Cóż… na pewno sola na gitarze, ponieważ zamiast sola mamy…wokale Freddiego Mercury’ego i Rogera Tylora.
Kawałek z grupy tych, które wywołują uśmiech na twarzy.
Za numerem ósmym kryje się utwór, który trwa aż osiem minut i dwadzieścia sekund.
Został skomponowany przez gitarzystę zespołu; podobno pomysł pojawił się we śnie i co więcej-to zdecydowanie słychać.
Słuchając „Pieśni Proroka” za każdym razem mam wrażenie, że znajduję się gdzieś daleko, w innym wymiarze.
To jeden z tych kawałków, przy których należy założyć słuchawki na uszy, zapalić świece i po prostu… odpłynąć.

Po długim utworze następuje wzruszający moment w postaci ballady „Love of My Life”, która świetnie sprawdza się w wykonaniu na żywo.
Tłum wiernie odśpiewujący jej treść to jedna z tych chwil, podczas których czuję ciarki przebiegające po ciele.
Należy dodać, że wersja studyjna utworu jest zagrana na fortepianie, natomiast na koncertach zastępuje go (z powodzeniem zresztą!) gitara akustyczna.
Podczas kolejnego utworu następuje znów zmiana za mikrofonem.
„Good Company” wesoło odśpiewana przez Briana May’a to utwór, który przywodzi na myśl… początki XX wieku.
Perełka.


To, co następuje później, trudno opisać za pomocą słów.
„Bohemian Rhapsody” jeden z najlepiej sprzedających się singli na świecie (jedyny singiel, który został sprzedany w liczbie ponad miliona egzemplarzy w dwóch różnych momentach. Po raz drugi zespół wydał go tuż po śmierci wokalisty w ’91 r.) i droga do uznania w sercach fanów rock’n’rolla.
W tym utworze po raz pierwszy połączono rocka z operą.
Rozpoczyna się balladą, która przechodzi w chóralne, operowe zaśpiewy (notabene odśpiewana jedynie gardłami członków zespołu), a zaśpiewy przechodzą w hardrockową jazdę. Po niej następuje znów przejście do spokojniejszego fragmentu.
Nie sposób wyobrazić sobie ilości nakładek w tym kawałku.
Utwór został skomponowany w całości przez Freddiego Mercury’ego.
Ciekawostką jest fakt, iż do utworu został nakręcony pierwszy teledysk w historii muzyki.

W 2002 roku „Bohemian…” zajął pierwsze miejsce w głosowaniu na najlepszy brytyjski singiel.
Zwieńczeniem albumu jest brytyjski hymn „Good Save the Queen” zagrany na gitarze.

Mimo zróżnicowanej treści albumu, w jakiś sposób ciężko go sobie wyobrazić bez jednego z utworów.
Album jest zdecydowanie przełomem w historii rocka i nie wypada go nie znać.
Rozpoczął się okres panowania Królowej na rockowej scenie!

Lista utworów:
1. „Death On Two Legs (Dedicated To…)”
2. „Lazing on a Sunday Afternoon”
3. „I’m in Love with My Car”
4. „You’re My Best Friend”
5. „’39”
6. „Sweet Lady”
7. „Seaside Rendezvous”
8. „The Prophet’s Song”
9. „Love of My Life”
10. „Good Company”
11. „Bohemian Rhapsody”
12. „God Save the Queen”

Skład:
– Freddie Mercury – wokal, pianino
– Brian May – gitary, ukulele, harfa, koto, wokal
– John Deacon – gitara basowa, elektryczne pianino
– Roger Taylor – perkusja, wokal

Ocena:
5/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Defekt Muzgó - "Wszyscy jedziemy..." (1991)

Megadeth - "So Far, So Good... So What!" (1988)

Adele - "30" (2021)