Anita Lipnicka - Wszystko się może zdarzyć..." (1996)
Anitę
Lipnicką kojarzę przede wszystkim z czasów jej piosenek z zespołem Varius Manx
i jej pierwszych solowych przebojów.
Jako
małej dziewczynce (rocznik 1992) szczególnie zapadły mi w pamięć dwa z wielu
znanych przebojów: mowa tutaj o utworze "Zanim zrozumiesz" (1994),
jeszcze z czasów kariery wokalistki w zespole Varius Manx oraz, już z jej
pierwszej solowej płyty, "I wszystko się może zdarzyć" (1996).
Wydawać
by się mogło, że po gigantycznym sukcesie, jakim stała się płyta
"Elf" z 1995 roku (pięciokrotna platyna!), nie w głowie będzie
wokalistce tak uznanego zespołu opuszczać go w tak doniosłej chwili. A
jednak...
Rok
później, już jako samodzielna artystka, Anita wydała swój debiutancki album
pod tytułem "Wszystko się może zdarzyć...".
W
tym samym roku powrócił również Varius Manx z nową wokalistką i płytą
"Ego", więc konkurencja była spora.
Na
domiar tego, obie płyty były stylistycznie do siebie zbliżone.
Ma
być jednak o pierwszej solowej płycie artystki, więc na niej się skupię.
Sam
album składa się z czternastu bardzo klimatycznych popowych utworów.
Trzeci
singiel, a zarazem pierwszy kawałek na albumie nosi tytuł "Mosty".
Jest to jeden z moich ulubionych utworów wokalistki, nie tylko na owym albumie.
Muzykę
skomponował David Austin, zaś Anita podpisała się jako autorka tekstu. Zresztą
nie tylko tego tekstu - Lipnicka jest autorką wszystkich piosenek na albumie,
oprócz "Cats" i "Lonely Lover".
Wracając
do "Mostów" - kawałek opowiada o związku, w którym nie dzieje się
najlepiej, mimo tego, podmiot liryczny nie pragnie kończyć tej znajomości,
wręcz przeciwnie: "Kochany, mów mi częściej o miłości, bo chcę wierzyć, że
jest. A z dnia na dzień czasu coraz mniej, by wymienić między sobą opłatki serc.
Znów w mojej głowie wojna, wieczna wojna, myśli niespokojnych".
"Piękna
i rycerz" to z kolei drugi singiel z płyty "Wszystko się może
zdarzyć..." i jedna z najbardziej lubianych piosenek artystki. Muszę
przyznać, że ostatnimi czasy to właśnie ta piosenka ugrzęzła mi w głowie (a od
premiery płyty minęły dwadzieścia dwa lata!) i w efekcie bardzo często nucę pod nosem: "Święta chwila ta, niechaj święci się. Święta moja łza
na koszuli twej. Święty taniec chmur i gołębia śpiew, święta zwykłość dnia, bo
znalazłam cię".
Debiut
Lipnickiej zawiera również kilka piosenek w języku angielskim (co również
przywodzi na myśl twórczość jej poprzedniego zespołu) i trzeba przyznać, że w
przeciwieństwie do wielu wokalistów w tym kraju, Anita bardzo dobrze radzi
sobie ze śpiewaniem w tym języku (należy tutaj dodać, że krążek powstał przy
współpracy zagranicznych muzyków a sama realizacja powstała w Londynie).
Mimo
tego, że jestem zwolenniczką naszego rodzimego języka, utwory te bardzo dobrze
wkomponowały się w resztę zawartości z albumu.
Nie
wyobrażam sobie żeby mogło zabraknąć choćby jednej z nich, ale gdybym miała
wybierać, to "Winter Song" jest najsłabszym numerem z obcojęzycznych
kawałków.
Pora
na sztandarowy utwór Anity Lipnickiej pod tytułem "I wszystko się może
zdarzyć". Kawałek jest bez wątpienia hitem numer jeden artystki i również
pierwszym (!) singlem z jej pierwszego (!) solowego albumu.
Ciężko
nie znać tego utworu, nawet w sytuacji, gdy nie jest się fanem wokalistki.
Swego
czasu bardzo często "katowany" w rozgłośniach radiowych, a i dziś
można go jeszcze usłyszeć.
Zdecydowanie
jeden z najwcześniejszych przebojów mojego życia.
Szczególną
sympatią darzę również "Trzy lata później" - mniej znany utwór, a
szkoda - opowiada on o niespełnionych nadziejach i planach na przyszłość z
"tym jedynym i ukochanym".
"Rzeko..."
to bardzo klimatyczny i nastrojowy utwór; zresztą właśnie między innymi za to
specyficznie tworzenie klimatu uwielbiam Anitę Lipnicką.
Kawałek
jest uniwersalny, bo przecież życie dla każdego z nas niesie ze sobą ciągłe
zmiany i trudności.
Jest to szczególnie bliski memu sercu utwór.
"Rzeko,
płyniesz szybko tak, czemu nie pozwalasz pięknym chwilom trwać, dłużej trwać,
dłużej trwać...?
Zabrałaś
mi już tylu przyjaciół, do których tęsknić nie przestanę.
Zabrałaś
mi już tylu kochanków, a każdy z nich miał być na zawsze..."
Pierwszy
solowy album artystki wraz z "Moje oczy są zielone" oraz "Miód i dym" to moje faworyty, jeśli chodzi o jej dorobek artystyczny.
Przyznam
szczerze, że choć uwielbiam dwa albumy Varius Manx ze współudziałem Anity, to
jednak jej powyższe solowe krążki cenię jeszcze bardziej.
Jeśli
chodzi o sukces komercyjny krążka - poradził on sobie rewelacyjnie na rynku -
zdobył potrójną (!) platynę, oprócz tego został pięciokrotnie nominowany do
Fryderyka, czyli najbardziej prestiżowej nagrody muzycznej na naszym rodzimym rynku. Nic zresztą dziwnego,
do promocji albumu zaangażowano aż sześć (!) singli.
Piosenki pierwszej wokalistki Varius Manx można usłyszeć w filmie pod
tytułem "Pułapka" a sama artystka otrzymała w nim epizodyczną rolę.
Album
zdecydowanie do "wczucia się". Nie jest to płyta, która ma pełnić
jedynie funkcję "tła", podczas, chociażby, sprzątania mieszkania.
Ja
najlepiej ją "konsumuję" w słuchawkach, z zamkniętymi oczami.
Lista utworów:
1. Mosty
2. Moja ostatnia rozmowa z królem
3. Cats
4. Piękna i rycerz
5. I wszystko się może zdarzyć
6. Rzeko...
7. Daydreaming
8. Rzuciłam kamień
9. Trzy lata później
10. A kiedy tęsknię
11. Lonely Lover
12. Diabeł i Bóg
13. I tylko noce
14. Winter Song
Skład:
- Anita Lipnicka - wokal
- Hugh Burns - gitara akustyczna, elektryczna
- Fionn O'Lochlainn - bas
- Tony Beard - perkusja
- Nico Ramsten - gitara akustyczna, elektryczna
- Danny Schogger - akordeon, instrumenty klawiszowe, fortepian
- Alan Clarke - organy
- Martin Ditcham - instrumenty perkusyjne
- Chu Cho Merchan - kontrabas
- Steve Sidwell - trąbka
- Chris White - saksofon
- Melvyn Duffy - elektryczna gitara stalowa
- Simeon Jones - harmonijka ustna
- Alicja - chórki
Ocena:
5/5
Komentarze
Prześlij komentarz