Smar SW - "Samobójstwo" (1996)
Smar SW podczas nagrywania "Świadomości" postanowił odejść od typowego punkowego grania.
Dla wielu
miłośników grupy było to nie do przyjęcia, jednak chłopaki nie przejęli się tym
i postanowili dalej robić swoje.
Potwierdza to samo
brzmienie następnego albumu - jest jeszcze bardziej agresywne, zróżnicowane,
wręcz metalowe. Swoistego smaczku dodają również dodatkowe instrumenty, jak np.
konga.
Jednak nie na
samej muzyce różnice się kończą; członkowie kapeli byli zmuszeni pożegnać się
również z dotychczasowym perkusistą - "Sikorem", który postanowił
wyemigrować do Amsterdamu.
Na jego miejsce
zaangażowali "Słonia" (zresztą wcześniej zespół również nie uchronił
się od zmiany w składzie - po bestsellerowym albumie "Walczmy o swoje
prawa", miejsce "Ninji" zajął na basie "Kaktus").
Inną sprawą jest
długość utworów na płycie: może ilość nie powala, ale numery są naprawde długie
(np. "Strach", który trwa aż jedenaście (!) minut oraz niewiele
krótsze "Samobójstwo" - dziesięć minut i trzydzieści jeden sekund).
Co do zawartości
samych tekstów - jest to jedyny niezmienny punkt.
Chłopcy nadal
sprzeciwiają się systemowi, braku wolności, ujarzmieniu jednostki.
Ten agresywny
album otwiera "Strach" - jeden z moich ulubionych kawałków tej
kapeli. Ciekawym zabiegiem jest śpiewanie tu na dwa głosy, tym bardziej, że oba
zdecydowanie bardzo różnią się od siebie.
"Yogurth"
(gitarzysta grupy) dysponuje mocnym, lecz czystszym wokalem w przeciwieństwie
do głównego krzykacza kapeli - "Sezona"; zresztą to jego
"chrypka" i ten "brud" w głosie sprawia, że jest moim
faworytem w tym zestawie. ;)
Druga sprawa -
konga, dzięki gościnnemu udziałowi Dominika Muszyńskiego. Świetny zabieg
(zresztą usłyszymy je również w innych miejscach na płycie).
Numer zaczyna się
właśnie od nich, chwilę potem następuje wejście basu, a następnie słyszymy
szepczącego "Yogurtha":
"Strach,
który Cię ogarnął tkwi w Tobie od urodzenia.
Tylko czasem
silniej go odczuwasz i wtedy chronisz się tam, gdzie można go przeczekać aż do
następnego ataku.
Jak długo możesz
uciekać przed tym co jest w Tobie? Z Tobą i przy Tobie? Albo sam go pokonasz,
albo wraz z Tobą inni zaczną się bać i uciekać"
Później muzyka i
wokal przechodzą w ostry, metalowy czad.
Chłopaki
wykrzykują takie momenty, jak:
"Oprzeć się
prawom tradycji - za mało determinacji.
Wyzwolić się z
ignorancji- za mało determinacji.
Odrzucić chorą
egzystencję - za mało determinacji.
Wydostać się z
klatki - za mało determinacji".
Zmiana własnego
procesu myślenia dla większości jest faktycznie niezwykle trudnym zabiegiem,
tym bardziej, jeśli większość ludzi żyje właśnie według utartych norm i
schematów.
Niektórym wydaje
się to nawet niemożliwe (zresztą czy oni w ogóle zaprzątają sobie tym głowę?):
"To już za
daleko, aby zawrócić i z punktu wyjścia iść w inną stronę.
Zagubione ofiary
wadliwej ewolucji, trędowaci pielęgnujący swą chorobę.
Masowa konsumpcja
wielkiego przemysłu, powszechne iluzje zbiorowej psychozy.
Wszechobecna
reklama tandety, preparowana rzeczywistość".
Myślę, że do
teraźniejszych czasów ten tekst pasuje chyba nawet bardziej niż w czasach,
kiedy powstał. A ja:
"Oglądam
spektakl radosnego pochodu na rzeź".
A wszystko to
"podlane" naprawdę ostrą, "jadowitą" muzyką. Zresztą
chłopaki znów podzielili się tekstem jak w przypadku "Strachu".
"Na
rzeź" to jeden z najmocniejszych punktów tej płyty (tu kolejny bonus w
postaci wiolonczeli).
"Żyjecie
odcięci od przyrody, kultura wieku atomowego. Rozwijasz się przeciw
naturze" - brzmi znajomo? Tym razem obowiązki głównego krzykacza przejął
"Yogurth".
"Miasto"
opowiada o tym jak człowiek egzystuje, jak wygląda jego życie w takim miejscu.
Tutaj ponowie główne stery przejął "Sezon":
"W ciemnych,
betonowych dziurach, ślepi ludzie płaczą za przestrzenią. Dzieci wieżowców
pozbawione widnokręgu. Hałas, tłok, plastikowa paranoja.
Miasto: masa,
maszyna, mamona, mass media, menele, mury, martwota".
Coś w tym jest,
osobiście sama często "ładuję baterie" przechadzając się w miejscach
odległych od cywilizacji; odnajdując przy tym wewnętrzny spokój.
Mamy na płycie
również "Skowyt" - kawałek znany z wydanej na rok wcześniej
"Świadomości".
Na omawianym
albumie w nieco innej wersji; osobiście dużo bardziej ujął mnie klimat
pierwowzoru.
"Samobójstwo",
czyli utwór, który nadał tytuł albumowi, to opowieść o mechanizmach, które
przejęły kontrolę nad jednostką, nad jej samostanowieniem:
"Ktoś
brutalnie wszedł do Twojej głowy, ktoś brutalnie zajął Twoje myśli - teraz
patrzysz ich oczami, teraz oddychasz ich ustami. Teraz myślisz ich myślami,
teraz oddychasz ich ustami".
I dalej:
"(...)
Ukształtowane na niewoli mechanizmy władzy, przejęły kontrolę nad ludzką
populacją. Potężny aparat stwarza pozory; to nadal jest ta sama tyrania".
Osobiście bardzo
lubię ten kawałek - jak dla mnie - jeden z najlepszych w dorobku tego zespołu.
Wokalista świetnie odnalazł się w tym utworze, szczególnie końcówka kawałka
jest bardzo fajnie zaśpiewana. Sprawia wrażenie jakby zaśpiewana
"niskim" głosem.
Co do muzyki -
"Samobójstwo" płynnie przechodzi w "Obcego", który zamyka
płytę (znów te konga!). Zdecydowanie "najlżejszy" numer z całego
albumu. Jednak owa "lekkość"
nie idzie w parze z brutalną rzeczywistością, którą zastajemy w tekście:
"Obcy w swoim
domu, obcy matce Ziemi. Ślepi w zaspakajaniu swoich potrzeb.
Matka Ziemia -
sprzedana i plądrowana, gwałcona waszym nienasyceniem. Nie jest waszym bratem,
lecz wrogiem. Wygląd miast zadaje ból oczom, w zimnych miastach nie ma ciszy.
Nie słychać wołania samotnego ptaka. Nie rozumem..."
Niestety, jak na
razie, nie widać nadziei na to, że cokolwiek zmieni się w tej kwestii.
"Postęp"
nie idzie w parze z naturą.
"Samobójstwo"
- co przyznam zupełnie szczerze - ciężko mi było przetrawić przy pierwszych
odsłuchaniach.
Wcześniej
odkładałam te próby zapoznania się z albumem na jakiś czas, chłonąc przy tym
wcześniejsze dokonania.
Jeśli w przypadku
"Świadomości" proces przyswojenia nie trwał zbyt długo, to już
"Samobójstwo" zajęło mi trochę więcej czasu.
Swoją drogą, to
dziwne jak na kogoś, kto chłonie cięższą muzykę...
Myślę, że w dużej
mierze jest to efektem myślenia - Smar SW - punk.
Zresztą moją
pierwszą reakcją po usłyszeniu fragmentu płyty było: "to nie ten
zespół".
Ciekawe, bo jestem
przekonana, że gdybym nie wiedziała, że to album właśnie
"tego" zespołu, to pewnie od razu pochłonęłabym całą płytę. Albo -
jeśli zespół zacząłby od czegoś cięższego, część fanów miałaby pewnie problem
z przyswojeniem punkowego oblicza kapeli.
Ot, taki mały
przykład schematycznego myślenia. ;)
Wracając do oceny
- ostatnie wydawnictwo punkowców z Rzeszowa jest dojrzałe, nie tylko pod
względem muzycznym. Jeśli temat tekstów jest nadal taki sam, to forma
zdecydowanie inna.
Słuchając tekstów
ze "Świadomości" można stwierdzić, że jest to dojrzały album w każdym
calu. A jednak... chłopaki potrafili zaskoczyć.
Kiedy tak sięgnę
pamięcią do albumu "W jedności siła", wydanym w 1992, czyli zaledwie
cztery (!) lata wcześniej niż ich finalne dzieło, to naprawdę jestem
zaskoczona.
Jednym zdaniem:
Smar SW popełnił spektakularne "Samobójstwo".
Lista utworów:
1. Strach
2. Na rzeź
3. Kultura wieku atomowego
4. Świadoma droga
5. Antidotum
6. Miasto
7. Skowyt
8. Samobójstwo
9. Obcy
Skład:
- "Sezon" - wokale
- "Yogurth" - gitary, wokale
- "Kaktus" - bas
- "Słoniu" - perkusja
- Ewa "Cleo" Gunia - skrzypce
- Dominik Muszyński - konga
Ocena:
5/5
Komentarze
Prześlij komentarz